Są książki o oszczędzaniu, blogi o oszczędzaniu.
Wiecie, próbowałam je czytać, serio – ale były takie nudne, że AŻ ODSTRASZAŁY
OD OSZCZĘDZANIA.
Przede wszystkim pierwsza zasada : zacznij odkładać
pieniądze. Serio? Albo autorzy są naiwni, ale nie mam pojęcia jakim rodzajem studentów
byli. Zacznij inwestować – kolejne hasło. Zrezygnuj z klubów z płatnym wstępem,
rezygnuj z czwartego piwa. Zaplanuj wydatki miesięczne i się tego trzymaj.
Mieszkam poza domem od 16 roku życia, ale dopiero od
18-stki samodzielnie – czyli 4 lata – i powiem wam, że te rady są do DUPY. Na
pewno lepszych nauczycie się na własnej skórze. Kilkoma się z wami podzielę, tu
i teraz.
STANCJA – BROŃ CI BOŻE WYBIERAĆ STANCJĘ CZYNSZ +
RACHUNKI. Nawet jeżeli jest w super lokalizacji. Porównanie : taniej wyszło mi
mieszkanie w kawalerce o stałym czynszu, niż mieszkanie z 5 innymi osobami
czynsz + rachunki. Do tego marzłam na maxa, bo na czymś trzeba oszczędzać.
Jeżeli chodzi o jedzenie, mi bardzo pomogło
planowanie. Kiedyś, gdy byłam głodna, szłam gdzieś i po prostu jadłam. Na
jedzenie idzie ogromna ilość forsy, dlatego warto zaplanować sobie posiłki –
jak dietetyk. Robię to od niedawna. Gdy mam wolne, jem na co mam ochotę. Gdy
mam zajęcia planuję: śniadanie, co wezmę na uczelnie żeby wytrzymać od 11 – 18,
co zjem po przyjściu żeby po drodze nie rzucić się na supermarket czy nie stać
przy garach godzinę.
Oglądam też gazetki z różnych supermarketów i z nimi
robię listę zakupów. Był czas, że zamiast zgrzewki wody kupowałam 5 litrową
butlę, a później je przelewałam do butelek. Teraz różnie z tym u mnie, choć w
tej chwili półtora metra ode mnie leży 5 litrowy baniak.
Kolejnym sposobem na zaoszczędzenie są słoiki i
mrożonki. Ostatnio pokazałam zdjęcia jedzonka, które zrobiła mi mama. Leczo
można jeść z kaszą, ryżem, nawet makaronem. Mama też często gotuje mi zupy,
które mrozimy. Nadają się do tego znakomicie, w plastikowych pojemnikach.
Później wyciągasz zamrożoną zupę i możesz ją przełożyć do woreczka, by
zmieściło się więcej w jednej szufladzie zamrażarki. Wczoraj jadłam pomidorową,
a w zamrażarce mam jeszcze botwinkę. Kocham zupy, ale moje mi nie wychodzą.
Uwierzcie mi, że jak poprosicie mamę, to wam nie
odmówi. Ważne jednak, by jej pomóc. Ja zawsze pomagam, przeważnie kroję. Zawsze
się czegoś choć trochę nauczę.
Można też kupić mięso i zamrozić. Ostatnio, gdy w
Carrefurze stałam w kolejce po ser (a no właśnie: ser, surówki, kiedyś też
szynkę, bekon czy kiełbasę kupuję TYLKO I WYŁĄCZNIE na wagę - nie paczkowane) usłyszałam takie
zdanie:
-Weź się zdecyduj, bo nie będę chodzić 4 razy w
tygodniu po mięso! Wybierzmy i pomrożę.
Biedny facet, to było w formie opierdolu. Zawsze
chociaż oszczędzą na benzynie. Mięso mielone pakowane, można paczkę podzielić
na dwie części – jedna na dzisiejsze kotlety, reszta na spaghetti pod koniec
tygodnia(do zamrażalki).
To samo gdy jem pizzę. Zawsze zamawiamy więcej niż
potrzebujemy, studenckie promocje, 2 w cenie 1 itd. Gdy zostają kawałki - pyk
pyk, do zamrażalki, a później do piekarnika. Czasem jem pizzę na śniadanie i od razu mam lepszy dzień. :)