Papier w stanie wojennym był na
wagę złota -powiedziała moja mama. Ostrzega mnie, żebym zrobiła zapasy i wybrała
gotówkę z banku.
Byłam w banku o 11:10. Odczekałam
pół godziny w kolejce a i tak nie chcieli mnie wpuścić, bo emeryci mają
pierwszeństwo. Szlag mnie trafił, no ludzie! Po pierwsze koleś, który wpuszczał
ludzi mi nie powiedział, że 10-12 dotyczy również banków. Po drugie menager
banku czy jak on się tam nazywa, kiedy wyszedł i spytał MNIE OSOBIŚCIE czy nie
mam transakcji bezgotówkowej czasem(bo będzie szybciej)też mnie o tym nie
poinformował. Dopiero po 20 minutach wyszedł i stwierdził że no sorry jednak
Panią nie wpuszczamy.
Już nie piłam drugiej kawy, tak
mi ciśnienie podnieśli. Wiedziałam, że to dotyczy sklepów, choć apteki i
piekarnie normalnie mi sprzedawały. Nie wiedziałam, że banków również. Nie
dość, że siedzisz na dupie w domu od 10-12, to jeszcze jak wyjdziesz po tej 12
to w kolejkach 30% to emeryci. Zajebcie mnie.
To miało chronić emerytów, ale
oni sami wychodzą. Powinien być zakaz obsługiwania ich poza innymi godzinami,
niż 10-12 żeby to miało sens.
Wróciłam do domu, poprzeklinałam.
I tak żałuję, że wychodząc nie nawrzucałam menagerowi banku. Powinnam.
Kupiłam maseczki. Wczoraj, w
poniedziałek. Od razu założyłam, wysłałam zdjęcie do C – od razu mi powiedział,
że źle noszę. Na studiach je nosił to wie. I nie, nie będzie zadnych maskowych selfie na profilach społecznościowych i nawet nie próbujcie takich wstawiać.
Dostałam swoją lekcję tego dnia.
Wcześniej myślałam, wyrąbane w te maseczki. Po prostu byłam w aptece i jakoś
mnie tak magicznie tknęło, spytałam o nie i tadam -były. Widzicie, musicie
zrozumieć, że mieszkam z chłopakiem, który ma chore serce. On już widzi swoją
śmierć, mówi, że jak złapie koronawirusa to po nim. Bardzo się boi, choć stara
się tego nie okazywać. Dlatego ja i współlokatorka robimy mu zakupy, i nie
szwędamy się nigdzie.
Kupiłam te maseczki, bo
jak idę do sklepu to wiecznie czegoś zapominam i muszę iść drugi raz, a warzyw
nie kupuję w dyskontach. Normalnie unikam ludzi, ale tego dnia właśnie ludzie
nie unikali mnie.
Założyłam od razu maseczkę i
poszłam do dyskontu, no do Biedry. Miałam maseczkę i szukałam dla mojego
współlokatora na półkach ćwikły z chrzanem. Koleś obok do mnie zagadał, stał metr
ode mnie maksymalnie. Nie wiem czy miał w sobie tyle empatii, czy mnie
podrywał, czy był nietrzeźwy.
Pierwsze o czym pomyślałam:
kuźwa, jak dobrze, że mam na sobie maskę i jak dobrze, że on też ma ją na
sobie. Zaczęliśmy gadać chwilę, ogólnie facet był creepy ale byłam miła. Wtedy
zapaliła mi się lampka, a gdybym nie miała maski i jakiś randomowy gość mnie
tak zagadał, tym razem bez maski? Różnie bywa.
Druga sytuacja była tego samego
dnia. Stałam na pasach i facet szedł z naprzeciwka gdy światło zmieniało
się już na czerwone. Minął mnie, może niecałe półmetra, był naprawdę super
blisko. Miałam na sobie maskę, i znów nie wiem, czy był wkurzony, czy
nietrzeźwy. Powiedział mówiąc niby do siebie, ale koło mnie(bo stałam na tych
pasach sama) : Kurwaaaa, jeszcze sobie kombinezony pojeby załóżcie, coś tam coś
tam...
Oczywiście, był mega blisko mnie
i mówił tak jakby do mnie, a jako ekstrawertyk najpierw mówię, potem myślę.
Powiedziałam bardzo niekulturalnie, żeby zamilkł. Odwrócił się, spojrzeliśmy
sobie w oczy i poszedł dalej gadając wulgaryzmy do siebie. Babka siedząca 5
metrów od nas spojrzała na mnie i się zaśmiała, a ja siebie skarciłam. W tych
oczach był taki gniew, że pomyślałam sobie: a gdyby się cofnął i mi przywalił?
Mało to ćpunów i debili chodzi po ulicach? Przez mój niewyparzony język
wiecznie mam kłopoty. Nie lubię tego w sobie.
Również był bardzo blisko gdy
mówił, a ja cieszyłam się że miałam na sobie maseczkę. To jeszcze przed nami,
ktoś się zarazi, ktoś wyląduje w szpitalu. W takich czasach z ludzi wychodzą
najgorsze, najlepsze, ale i najgłupsze cechy.
Postarajmy się dwie z trzech
zminimalizować. Powierzchniowo, Włochy są trochę mniejsze od Polski. Na
początku bagatelizowałam problem, jak robi to moja mama. Ale bardzo się
martwię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz