PRAWA AUTORSKIE

Wszystkie wypowiedzi na blogu są mojego autorstwa i wszelkie ich kopiowanie oraz rozpowszechnianie w sieci lub w innych mediach, jest zabronione.
99% zdjęć jest mojego autorstwa i zastrzegam sobie do niego - jako do całości - prawo autorskie.

Jakiekolwiek kopiowanie i rozpowszechnianie treści zawartych na stronie bez mojej zgody jest zabronione, gdyż łamie prawa autorskie (Ustawa z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

Absolutnie niedopuszczalne jest wykorzystywanie materiałów z bloga www.studentw3miescie.blogspot.com w celach komercyjnych oraz w tworzeniu własnych stron internetowych czy blogów.

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

wielka studentka








Zaczynam szaleć.. 

 

 

 

NIE MA INNYCH ZDJĘĆ BO NIE ZNALAZŁAM KABLA DO APARATU

 

 

 

-No cześć mamo.

-Jak było na koniach?

-Wywiozłam trzy taczki końskiego łajna do kontenera, poślizgnęłam się i gdyby nie taczka upadłabym na nie twarzą.

-Hahaha, ale ładnie ono pachnie, nie?

-Nom, może być…

 

 

 

 

To prawda z tym zapachem, ale nie o to chodzi. Niektórzy wdeptują w gówno, inni je po nich sprzątają. Na moje szczęście akurat teraz ta metafora nie dotyczy mojego życia. Chodziło o konie a nie o ludzi. Mam teraz sporo problemów. Jestem naiwna, a powinnam być przygotowana. W życiu mi się często coś nie układa, ale jak się pierdoli – TO KAŻDY ASPEKT ŻYCIA. Zaczyna się od jednego, i tak kolejne problemy przybywają. 

 

Dlatego kiedy rozmawiam z ludźmi jestem taka bezlitosna. Robią z igły widły, dla mnie to naprawdę ich problemy to jakiś ŻART. Podchodzę do tego bardzo rozsądnie. Dlatego powinnam się domyśleć, że kiedy babcia się rozchorowała to będzie początek lawiny. Miałam lecieć do Portugalii, ale to naprawdę nie problem. To był tylko gwóźdź do trumny która leży w moim życiu od miesiąca. xD Po prostu termin mi teraz nie leży. Myślałam, że wakacje w Portugalii osłodzą mi troski. Myślami już od dawna piłam Porto i jadłam chorizo. 

 

Z tym łajnem to akurat prawda. Pachnie SAMYM sianem. Dużo osób dlatego wykorzystuje je w ogrodach, ciągle ktoś przyjeżdżał i je zabierał. Pamiętam jak pomagałam przy hipoterapii. Dzieci chore na różne choroby odbywały terapię jeżdżąc na koniu. Przez te tygodnie naprawdę widać było różnicę w zachowaniu tych dzieci. Ja prowadziłam konia, a pani terapeutka zajmowała się dzieckiem. Dlatego też może tak bardzo walczę o prawo do aborcji gdy dziecko jest chore, bo przebywałam z nimi i ich rodzicami przez wiele tygodni – a później przychodziłam do domu,  myślałam o tym i WYŁAM w poduszkę.


Te dzieciaki, one w ogóle nie miały kontaktu z rzeczywistością. Mruczały i krzyczały, przy czym miały powyginane ręce. WIELE NIE MÓWIŁO, ANI SŁOWA, tylko KRZYCZAŁY – tak się porozumiewały. Przedział wiekowy 7-14 lat. Naprawdę, dzieci z Zespołem Downa to mądre i kumate dzieciaki. 


Nikomu tego nie życzę. Jestem jednak ciekawa ile osób z PRO- LIFE spędziło chociaż tydzień - DZIEŃ W DZIEŃ - z takimi dziećmi.

Co więcej, na jazdę konną przyjeżdżały dzieci z domu dziecka. Właścicielka stadniny powiedziała mi o jednym chłopcu, do 5 roku życia był trzymany w komórce przez rodziców i nie miał kontaktu ze światem.

Polska to chujowy kraj, o bogatej historii ( 3 LATA NA ROZSZERZONEJ HISTORII W LICEUM, WIĘC WIEM WSZYSTKO) ale GÓWNIANEJ opiece socjalnej. Teraz dają 500 plus, moim zdaniem za tą kasę ludzie powinni się rozliczać. Pokazywać paragony – z supermarketów itd. Do tego osoby zarabiające na czysto, bez podatków i kredytów, sam zysk - 100 000 rocznie nie powinni dostawać tego hajsu. 


Wiecie, z domu się MNÓSTWO rzeczy wynosi. Wiele rodziców jednak nie wpaja dzieciakom podstaw. Słowa dziękuję, przepraszam, proszę – wiele osób w ogóle ich nie wymawia, I MÓWIĘ O MOICH RÓWIEŚNIKACH. Nie umieją podziękować i być za coś wdzięcznym, a uwielbiają gdy się o coś ich prosi. Dużo osób to KURWY, dużo też jest totalnych WIEŚNIAKÓW choć są "z miasta".

I dużo osób to toleruje. Ja do tej pory pamiętam jak oblałam jedną laskę sokiem jak miałam 16 lat bo mnie obrażała, albo chłopaka na kolejnej randce szklanką wody. To drugie akurat było epickie, ale nie o to chodzi. 

Wiecie, pochodzę z małego miasteczka w którym pewny (mniejszy) odsetek idzie na studia wyższe. Za to też mi się oberwało.

Pamiętam taką sytuację, pierwsza Wigilia na studiach , pojechałam do domu. POPIŁAM Z C PIWO a później spotkaliśmy się z chłopakami z którymi się bujaliśmi, pili CZYSTĄ wódkę. Wzięłam łyka i od razu ją wyplułam bo czułam że mieszanie to BARDZO zły pomysł, wiecie co usłyszałam? Nigdy nie zapomnę tego, co mi ten chłopak powiedział.

-O, wódka nie smakuje? WIELKA STUDENTKA SIĘ ZNALAZŁA.

Zabolało mnie to niesamowicie. Widzicie, minęły 3 lata i przez długi czas miałam to w głowie, ale zdałam sobie z czegoś sprawę. Byłam jedną z najlepszych uczennic z klasy w gimnazjum, i w ( moim drugim) liceum. Po maturze zapieprzałam dniami w restauracji, spałam 5 godzin i pracowałam jako barmanka po nocach. Wracałam do domu o 4-5 rano a na 12 szłam znowu do roboty. I tak, jestem WIELKĄ STUDENTKĄ. Możecie mi naskoczyć.












 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz